Page 2 Read XXVII. Nawet po pijaku mogę cię czegoś nauczyć. from the story Stay with me, shawty. by CrystallineGirl with 6,617 reads. jade, romans, jadethirlwaKilka lat temu poznałam chlopaka, jest on ode mnie młodszy, wtedy miałam zlamane serce przez innego, on cierpial z powodu innej dziewczyny, poznalismy sie w pracy. Zaczelismy duzo rozmawiac, pisac. Bardzo go polubilam, starałam sie mu pomagac. On chcial byc ze mna, ja odrzucilam go, myslałam o byłym.. Zraniłam go bardzo. On wtedy przestał o mnie zabiegać, a ja dopiero wtedy odkryłam że go kocham, było juz za pozno. Probowalam go przekonac ze jest inaczej niz on mysli, po dwoch latach sprobowalismy znow, zaiskrzylo miedzy nami, ale tylko sie klocilismy i nic z tego nie wyszło. Moze za szybko zrezygnowalam, to ja znow przrwalam.. on twierdzil ze nie jest gotow na powazny zwiazek.. on od roku ma dziewczyne, jest z nia szczesliwy. A ja tesknie.. Straciłam i miłosc i przyjazn. Był on naprawde wspaniałym przyjacielem, ja w mojej zawzietosci (bo z nią byl gotowy na zwiazek a ze mna nie) straciłam i przyjazn..:/ tesknie za nim.. Tłumaczenia w kontekście hasła "niż tęsknię teraz" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nie mógłbym tęsknić za tobą mocniej niż tęsknię teraz.
fot. Adobe Stock Moje życie z Tomkiem było… normalne. Tak, to chyba idealne słowo. Czasem się kłóciliśmy, czasem miewaliśmy momenty pełne czułości, ale w głównej mierze przeważała codzienność. Nie byliśmy ani bogaci, ani biedni; ani sfrustrowani, ani nad wyraz szczęśliwi. Ale chyba dobrze nam w tej naszej normalności było. Po drodze napotykaliśmy przeszkody, miewaliśmy kryzysy, ale jakoś udawało nam się je zawsze pokonać i żyliśmy dalej razem. Doczekaliśmy się córeczki. I wydawałoby się, że tak będziemy w tej naszej codzienności trwać i trwać. Aż do śmierci. I trwaliśmy. Ale nikt nie przewidział, że ta śmierć nastąpi tak szybko… Tomek miał dopiero 35 lat, ja 33, nasza córeczka siedem. Planowaliśmy tego dnia pojechać na zakupy – chcieliśmy zrobić remont i mieliśmy wybrać farby, kafelki. Nie pojechaliśmy. To był ukryty tętniak Mąż w pracy źle się poczuł, rozbolała go głowa, stracił przytomność. Karetka zjawiła się dość szybko, ale nie zdołali go uratować. Miał tętniaka, o którym nie wiedzieliśmy. Pękł, nie było szans… Załamałam się. Mój świat rozsypał się jak domek z kart. Musiałam jednak się pozbierać, jakoś sobie radzić. Majka potrzebowała mojej pomocy, bardzo przeżyła odejście taty. Otoczyłam ją opieką, starałam się zastąpić ojca. Mogłam też liczyć na pomoc bliskich. Rodzice Tomka mieszkali wprawdzie daleko, ale moi przyjeżdżali niemal codziennie. Poza tym często wpadała moja siostra albo Jacek, nasz przyjaciel. Z Jackiem znaliśmy się od dawna. Właściwie on z moim mężem od zawsze. Razem chodzili do podstawówki i technikum, potem razem wyjechali na studia i dzielili pokój w akademiku. Wtedy właśnie ich poznałam. Wiedziałam, że jemu również nie było łatwo. Stracił najlepszego przyjaciela, część siebie, jak mówił. Myślę, że właśnie dlatego tak dobrze się dogadywaliśmy. Inni nie rozumieli, co czujemy. Albo próbowali nas pocieszyć, mówiąc, że przecież ból minie, że się ułoży; albo w ogóle unikali tematu i udawali, że nic się nie stało. Byli też tacy – jak moja mama – którzy rozpaczali i ciągle żałowali, okazując swoje współczucie. Żadna z tych reakcji nie była odpowiednia. Wszystkie mnie na swój sposób drażniły, chociaż wiedziałam, że nikt nie miał złych intencji. Jacek również czuł pustkę i ból, jak ja. Też nie potrzebował słów, wystarczyło nam razem posiedzieć, pomilczeć. W zasadzie nigdy nie rozmawialiśmy o Tomku, o jego śmierci, o naszym bólu. Jacek pomagał mi też w typowo męskich sprawach – wymieniał żarówki, załatwiał przegląd samochodu, bawił się z Majką. Życie przecież toczyło się dalej, a my musieliśmy nauczyć się go od nowa. Z każdym dniem czułam, że jest mi coraz bliższy. Właściwie jego obecność stawała się dla mnie codziennością, normalnością. Jakoś tak rutyną się stało, że każdego dnia wpada po pracy, je z nami obiad, potem siedzimy przy kawie, pomaga Majce w lekcjach albo się z nią bawi. Gdy zdarzało się, że coś mu wypadało, czułam się nieswojo. Przyzwyczaiłam się do niego. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać W moje urodziny, dziesięć miesięcy po śmierci Tomka, Jacek wpadł z bukietem kwiatów i butelką wina. – Przepraszam, że tak późno, ale musiałem coś załatwić na mieście – tłumaczył się. Rzeczywiście, kończyłyśmy już jeść kolację. Majka następnego dnia jechała na wycieczkę szkolną, więc od razu szła się kąpać i spać. Pozmywałam, nalałam nam wina i poszłam do Jacka. Oglądał jakiś film. Usiadłam obok. Rozmawialiśmy, piliśmy wino. Po którymś z kolei kieliszku wspomnieliśmy Tomka. Zaczęliśmy przypominać sobie anegdoty, śmieszne sytuacje, jakie razem przeżyliśmy. Po raz pierwszy o nim rozmawialiśmy i robiliśmy to tak swobodnie. – Cholernie mi go brakuje – powiedział w pewnym momencie Jacek. – Wiem, mnie też – dodałam i poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Jacek przytulił mnie i zaczął pocieszać. Poczułam się dziwnie. Dziwnie, ale… przyjemnie. Już dawno nikt mnie nie przytulał, tym bardziej mężczyzna. Alkohol chyba uderzał mi do głowy, bo błogo wtuliłam się w jego szyję, wdychając przyjemny zapach skóry. Po chwili poczułam, że Jacek delikatnie gładzi mnie po plecach, aż w końcu odsunął się ode mnie na kilka centymetrów, spojrzał mi w oczy i pocałował. Zdałam sobie sprawę, że chyba na to czekałam. Było mi przyjemnie. Jego usta były miękkie, ciepłe, delikatne… Całowaliśmy się tak dłuższą chwilę, aż nagle odsunęłam się od niego gwałtownie. Chyba wystraszyłam się tego, co robimy. – Przepraszam. Nie gniewaj się… Sam nie wiem, tak jakoś wyszło… – Jacek zmieszał się i nie wiedział, co powiedzieć. Też byłam zdezorientowana. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, potem Jacek zaczął się szybko zbierać. Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Alkohol i emocje szumiały mi w głowie. Podobał mi się ten pocałunek. I w sumie żałowałam, że go przerwałam. Chciałam znów poczuć jego usta na swoich… Z tą myślą zasnęłam. Następne dni były nerwowe. Najpierw Jacek przez cały weekend milczał, potem napisał, że padło mu auto i nie może przyjść. Byłam zła, smutna, rozczarowana. W jednej chwili miałam ochotę go zabić; w innej wyrzucałam sobie, że zaczęłam patrzeć na niego jak na kogoś więcej niż przyjaciela; jeszcze w innej tęskniłam… W końcu jednak zjawił się w moich drzwiach późno wieczorem i powiedział:– Auto wcale mi nie nawaliło, po prostu nie wiem, jak się zachować, co mam zrobić… Chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał. – Jeśli teraz tego nie zrobię, to chyba już nigdy. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Zawsze byłaś dla mnie po prostu Pauliną. Dziewczyną, a potem żoną mojego kumpla. Nigdy nawet nie spojrzałem na ciebie w inny sposób. Jakiś czas temu to się zmieniło. Zacząłem patrzeć na ciebie jak na kobietę, którą chce się zdobyć. Zauważyłem, że masz śliczny uśmiech i piękne włosy. Nie mogłem przestać cię obserwować, kiedy krzątałaś się, sprzątając po posiłkach. Było mi dobrze tutaj, z wami. Nie chciałem wracać do siebie i ledwie zamykałem za sobą drzwi, już odliczałem godziny do kolejnego spotkania. Paula, ja… Nie wiem, jak to nazwać. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Stałaś się bardzo bliska. Tak inaczej bliska, nie jak koleżanka, nie jak żona kumpla… Słuchając go czułam, jak ciepło rozlewa się po moim ciele. Znów mogłam być szczęśliwa. Jacek też stał się dla mnie ważny. Też tęskniłam za nim, ledwie zamykał za sobą drzwi mojego domu. Nawet nie wiem, kiedy stał się mi najbliższą, poza córką, osobą. Wpuściłam go do środka. Tamtego wieczoru długo rozmawialiśmy. Nie chcieliśmy zranić siebie, mojej córki, najbliższych. Baliśmy się, że to, co nas łączy, to po prostu wspólna tragedia i nic więcej. W końcu w takich granicznych sytuacjach ludzie zbliżają się do siebie. Teściowa nie chciała mojego szczęścia Ustaliliśmy, że musimy dać sobie trochę czasu. Przemyśleć, ochłonąć, zobaczyć, czy naprawdę nie możemy bez siebie żyć. – Dajmy sobie dwa, trzy tygodnie. Przekonamy się, co się stanie. Nie odzywaj się w tym czasie do mnie, nie dzwoń, nie przyjeżdżaj… – mówiłam, chociaż już czułam, że będzie mi ciężko. Kolejne dni upływały mi bardzo wolno. Brakowało mi Jacka, jego obecności, pomocy. Starałam się nie myśleć o nim, zająć zwykłymi sprawami, dowiedzieć się, czy naprawdę go potrzebuję. Czułam, że z każdym dniem jest mi coraz trudniej być samej. Majka też ciągle pytała o wujka. Miałam ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć, żeby przyjechał, bo jestem pewna, że nie jest tylko kolegą, że jest kimś więcej… Postanowiłam jednak odczekać jeszcze tydzień. I wtedy dostałam list od mojej teściowej. Zdziwiłam się, nigdy do mnie nie pisała. Były przecież telefony, dzwoniła co kilka dni, rozmawiała z wnuczką. Wprawdzie od prawie dwóch tygodni milczała, ale byłam pewna, że to z braku czasu. Co miała znaczyć koperta w mojej skrzynce? Tego nie wiedziałam, ale chyba nawet przez myśl mi nie przeszło, co w niej znajdę… Matka mojego męża, babcia mojego dziecka, kobieta, którą szanowałam i kochałam (wydawało mi się, że z wzajemnością), wylała na mnie wiadro pomyj! Zwyzywała mnie od najgorszych, nawymyślała. Ktoś życzliwie jej doniósł, że moje kontakty z Jackiem „zdecydowanie odbiegają od koleżeńskich”. Grzmiała, że jeszcze łóżko po Tomku nie wystygło, a ja już sprowadziłam sobie kochanka. Sugerowała nawet, że pewnie mieliśmy romans już wcześniej, a śmierć męża tylko ułatwiła mi sprawę. „A może mój biedny Tomeczek o wszystkim się dowiedział i to z żalu pękł mu ten guz?”… Czytałam ten list, przełykając płynące łzy. Jak ona mogła być tak niesprawiedliwa! Jak mogła tak w ogóle pomyśleć? Jak mogła mnie tak ocenić? Dlaczego mnie tak raniła? Przecież ja też kochałam jej syna, też nie mogłam sobie poradzić z jego odejściem! Całe szczęście, że Majka nocowała akurat u koleżanki. Płakałam i wyłam z bólu, bezsilności. Nie wiedziałam co zrobić, jak zareagować. Co najgorsze – zaczęłam się obwiniać i przyznawać teściowej rację. Może rzeczywiście nie powinnam być z Jackiem blisko? Takie związki zawsze będą innych kłuły w oczy. Dopóki żył Tomek, spotykaliśmy się w trójkę. Wszystko wyglądało inaczej, byliśmy przyjaciółmi. Teraz zostaliśmy tylko my dwoje i coś, co zaczynało się między nami rodzić. Przepłakałam niemal całą noc. Nad ranem napisałam lakonicznego esemesa do Jacka, że ta przerwa dobrze mi zrobiła i wolę, aby zostało tak jak jest teraz. Życzyłam mu szczęścia i powodzenia. Nacisnęłam „wyślij” i znów zaczęłam płakać. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo Jacek jest dla mnie ważny! Jak za nim tęsknię… „Szkoda, że tak zdecydowałaś. Ja czuję inaczej, ale nieważne, muszę się z tym jakoś uporać. Paula, ja jestem, i będę gdybyś tylko mnie potrzebowała” – odczytałam po chwili i poczułam, ze serce ściska mi ogromny ból. Postanowiłam być jednak twarda. Odrzuciłam go. Niepotrzebnie... Po kilku dniach pojechałyśmy z Majką do moich rodziców. Mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Najpierw próbowałam kręcić, ale w końcu wydusiła ze mnie prawdę. – Dziecko kochane! Nikt nie ma prawa odbierać ci szansy na nowe życie! Tomek był twoim mężem, ale jego już nie ma, a ty jesteś i musisz sobie wszystko jakoś poukładać. Przecież nie będziesz cały czas płakać i pogrążać się w rozpaczy! Masz prawo do życia, do szczęścia… Mama długo tłumaczyła mi swoje racje. Przekonywała, że nawet jeśli okaże się, że z Jackiem nam nie wyjdzie, to nie powinnam zupełnie go od siebie odsuwać. W końcu od wielu lat byliśmy przyjaciółmi. Namieszała mi w głowie, jednak nie zrobiłam nic. Zbliżała się pierwsza rocznica śmierci Tomka. Zaprosiłam najbliższych na mszę świętą, potem mieliśmy iść razem na cmentarz i na kolację do mnie. Już w kościele zobaczyłam Jacka. Poczułam nieodparte pragnienie, by mnie przytulił. Tak zwyczajnie, po przyjacielsku, bo było mi strasznie smutno… Z jego spojrzenia wyczytałam, że on także tego potrzebował. Na cmentarzu podszedł do nas. – Wujek! Przyjdziesz do nas na kolację, prawda? Czemu tak dawno cię nie było? Wujku, pokażę ci, jak mi świetnie poszło na ostatnim sprawdzianie z matmy – Majka mówiła bez przerwy. Widać stęskniła się za towarzystwem Jacka i próbowała zwrócić na siebie jego uwagę. Zdezorientowany Jacek spojrzał na mnie, ale zanim zdążyłam zareagować, usłyszałam głos mamy: – Oczywiście Majeczko, że wujek przyjdzie. Wszyscy idziemy przecież na tę kolację, dlaczego wujek miałby nie iść? Byłam mamie bardzo wdzięczna za te słowa. Bałam się przy teściowej zaprosić Jacka, a bardzo chciałam, by przyszedł. Kolacja upłynęła w dość drętwej atmosferze. Teściowa znała się z Jackiem od lat, zawsze myślałam, że traktowała go jak drugiego syna, ale chyba się myliłam. Teraz ewidentnie pałała złością i wrogimi uczuciami zarówno w stosunku do niego, jak i do mnie. Dlatego też chyba oboje z teściem szybko zaczęli się zbierać do domu, tłumacząc się daleką drogą. Kiedy ich odprowadzałam, teść przytulił mnie i powiedział: – Mamie przejdzie, daj jej trochę czasu. Jacek to swój chłopak, na pewno nie chce skrzywdzić ani ciebie, ani Majki. Poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Podziękowałam i wróciłam do gości. Reszta towarzystwa też zaczęła się nagle zbierać. Łącznie z Jackiem. – Wujek, miałeś iść ze mną zobaczyć matematykę… – zaczęła marudzić Majka. – Kochanie, wujek jest pewnie zmęczony… – zaczęłam, ale mi przerwał: – Chętnie zobaczę. Jacek z Majką zniknęli w jej pokoju, większość osób już poszła, a mama pomogła mi posprzątać i też się zebrali. Zrobiłam herbatę i poszłam do pokoju córki. – Kochanie, pora się wykąpać i iść spać. – Mamusiu, ale ja jeszcze chciałam tyle rzeczy powiedzieć wujkowi! – Powiesz jutro, albo pojutrze. Może wujek będzie mógł wpaść… – spojrzałam na Jacka niepewnie. Był zdziwiony, ale powiedział, że chętnie przyjedzie. Jeszcze bardziej zdziwił się, kiedy zaproponowałam mu herbatę. Usiedliśmy na tarasie i przez dłuższą chwilę milczeliśmy. – Mała bardzo się za tobą stęskniła – zaczęłam w końcu. – Ja za nią też. Zresztą, nie tylko za nią… – powiedział. Nie wiedziałam, co zrobić. Miałam ochotę przytulić Jacka i powiedzieć, że strasznie mi go brakowało. Z drugiej strony czułam się, jakbym naprawdę zdradzała męża i to z jego najlepszym przyjacielem! Jacek chyba czytał w moich myślach. – Paula, nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać. Ale chcę byś wiedziała, że jesteś mi naprawdę bliska. Zależy mi na tobie, na Majce… Pewnie gdyby był Tomek, nadal wszystko byłoby jak dawniej. Ale jego już nie ma … Jestem pewien, że chciałby naszego szczęścia. Długo rozmawialiśmy, nie przekraczając jednak żadnej granicy. Na pożegnanie Jacek dał mi buziaka w policzek i mnie przytulił. Umówiliśmy się, że wpadnie któregoś wieczoru. I wpadł, a potem jeszcze raz i jeszcze. I znów stawało się to codziennością. On stał się naszą codziennością. Przestaliśmy się bronić przez uczuciem, które się narodziło między nami i zwracać uwagę na głupie komentarze ludzi. Nie było łatwo i początkowo spotykaliśmy się z wieloma przykrymi słowami. Byliśmy jednak silni. Wiedziałam, że Tomek cieszy się, patrząc na nas z góry. Mieliśmy też wsparcie w mojej rodzinie i najbliższych znajomych. Z czasem nawet teściowa zaakceptowała nasz związek. Kilka dni temu była czwarta rocznica śmierci Tomka. Poszliśmy we trójkę na cmentarz. Usiadłam na ławce i bezgłośnie rozmawiałam z moim mężem: – Cześć, Tomeczku. Mam nadzieję, że u ciebie okej. Pewnie już wiesz, jakie spotkało nas szczęście. Mam nadzieję, że wstawisz się za nami tam na górze i wszystko będzie dobrze. Majka nie może się doczekać swojej małej siostrzyczki. Wierzę, że nas wspierasz, dziękuję. Zawsze będę cię kochać. Więcej prawdziwych historii:„Mój syn popełnił samobójstwo rękami własnego ojca. Każdego dnia boję się, że stracę też męża…”„Po śmierci żony wydało się, że miała romans. Jej kochanek nie wie, że ona nie żyje. Niech myśli, że puściła go kantem”„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”
Tłumaczenia w kontekście hasła "then try him" z angielskiego na polski od Reverso Context: We will place him in custody and then try him according to our neighborhood charter. zapytał(a) o 15:29 Odrzuciłam go , teraz żałuje ... co robić ? Troszke długie, ale jeśli ty mi pomożesz obiecuje że ja również Tobie pomoge odp na której z twoich pytań . w 6 klasie na kołku dodatk spodobał mi sie taki jeden.. ja jemu okazało sie że idziemy do tego samego gim i tej samej klasy ...Kreciliśmy ze sb dłuuuugi czas...ale nie zostaliśmy klasa przeleciała bez większych zmian ... oboje chyba nie mieliśmy drugich połówek .3 klasa zaczełam chodzić z innym kolesiem z klasy , tyle że to był już związek ... i nagle on sie o gg .. dałam , miał opis .. ,, docenisz gdy coś stracisz'' . moze przypadek pomyślałam. Zaczeliśmy ze sb pisac .. ale on zwykle cały czas zschodził na jego temat...póżniej postanowiłam zerwać z moim chłopakiem bo chyba na nowo do tamtego poczułam miete. Zerwałam. Z tamtym zaczełam jeszcze bardziej pisywać .. pisał mi ' :* ' . Nawet skombinował mój numer .. pisał mi po ' dobranoc :* ' Ale ja jak zwykle podejrzwliwa , myślałam że sie mną bawi , tzn do kazdje laski tak pisze ... I zaczełam go odrzucać .. pisać opisy na gg ' już nigdy nie bd tak jak kiedyś, nigdy' no bo pisać ze sb na gg a w rl słwa nie zamienić? nawet nigdzie nie wyciągnął mnie na spacer ...i nasz kontakt sie urwał po tym jak przestałam sie odzywać on chyba zrozumiał ze go odrzucam ...i zaczełam krecić na nowo z byłym ( GŁUPIA TY ! ) i raz wystawił były post na mojej tablicy ' tak " na co ja napisałam ' nie ' ( chodziło o to że sie sprzeczaliśmy ze nie wyjde na dwór) i on minute ( dokłanie!) po tym napisał że widzi że mi z nim coraz lepiej idzie ... ja na to że nic mu do tego .. chwile pisalismy i poszłam ... i od tego czasu chyba czuje że źle zrobiłam ..on po jakimś czasiewystawił opis '' miłosci nie ma - jest cos wiecej '' i coraz bardziej zaczynałam czuć że źle zrobiłam wgl że go odrzuciłam bo jednak go kocham a do byłego nic nie czuje .. wiem namieszłam.. i teraz wystawiłam opis na gg : ' że wszystko zepsułam .." i za jakiś czas on wszedł ..myślałam ze napisze ale nie i po jakimś czasie dałam na niewidoczny .. poszłam obiad sb zrobic i wróciłam jego już nie było... wgl koleżanka dzisiaj sie go pyttała czy idzie na komers (wszystkich sie pytała) on powiedział że nie bo nie ma z kim .. i to mi uświadomiło że może źle oceniłam jego intencje ... że nie koniecznie musiał sie mną bawić bo gdyby do każdej zarywał to chyba miałby z kimś iść ? sama nie wiem .. co robić ? bo ost często siada za mną alebo przedemną ( to może być przypadek) To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź Porozmawiaj z nim, ale w cztery oczy. Rozmowa jest dobra na wszystko, powodzenia ^^. Namieszałaś troszkę, ale jeżeli wam na sobie zależy to uda ci się to odkręcić. Odpowiedzi Porozmawiaj z nim, napisz mu sms że czujesz coś do niego że go kochasz i wyszła z tego pomyłka i bardzo go przepraszasz. Tysia18 odpowiedział(a) o 15:33 Oj namieszałaś, ja miałam podobnie. Spróbuj więcej się spotykać w realu a nie tylko uznawać po "opisach" co miał na myśli ;) Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać i powiedzieć, że go kochasz. кιиѕ odpowiedział(a) o 15:36 Trochę z tymi opisami to dziecinna sprawa i cięzko się połapać... No nie wiem kieruj się wyłącznie sercem. Daj sobie kilka dni wolnego od chłopaków i przemyśl sprawę :) Cięzki wybór przed Tobą, ale jeśli do tamtego nic nie czujesz to w sumie proste wszystko się wydaje. Uważasz, że ktoś się myli? lub Już tęsknię za tym miejscem i polecam! The food was really tasty but nothing is better than my beloved Red Sombrero in Poznan (I really miss this place :)). Jedzenie było bardzo dobre, jednakże nic nie przebije mojego ukochanego Czerwonego Sombrera w Poznaniu ( tęsknię za tym miejscem :)).Zdarza Wam się mówić: Odniechciewa mi się wszystkiego; Odniechciało mi się wczoraj pójść na basen; Coraz częściej odniechciewa mi się spotykania z koleżankami? Jeśli tak, to zapamiętajcie, że nie ma w języku polskim czasowników zwrotnych odniechcieć się, odniechciewać się, są jedynie czasowniki odechcieć się i odechciewać się. Ale to nie wszystko: mają one tylko jedną formę 3. osoby liczby pojedynczej rodzaju nijakiego używaną nieosobowo: odechce się, odechciewa się, odechciało się, odechciewało się. Zawsze więc mówcie i piszcie: ‒ Odechciewa mi się wszystkiego (a nie: odniechciewa mi się…); ‒ Odechciało mi się wczoraj pójść na basen (a nie: odniechciało mi się…); ‒ Ostatnio odechciewa mi się spotykania z koleżankami (a nie: ostatnio odniechciało mi się…). Nie zrobicie więcej błędu, jeśli czasownik odechciewać się (odechcieć się to jego forma dokonana) będziecie łączyć z rzeczownikami chęć, ochota, a najbardziej z czasownikiem chcieć (świadczy o tym jego budowa: poszerzony przyimek ode + bezokolicznik chcieć). Znaczy on bowiem ‘stracić chęć, ochotę na coś, przestawać odczuwać potrzebę zrobienia czegoś’. Odechciało mi się to inaczej odeszła mi ochota, opuściła mnie chęć (zrobienia czegoś). Gdyby w polszczyźnie istniał czasownik odniechciewać się (odniechcieć się), musiałby mieć związek z wyrazem niechęć, a wówczas nadano by mu zupełnie inny sens ‘stracić niechęć do czegoś’. Niewątpliwie jednym z powodów przekręcania brzmienia czasownika odechciewać się (odechcieć się) i zamieniania go w odniechciewać się (odniechcieć się) jest oddziaływanie wyrażenia przyimkowego od niechcenia (czyli ‘bez wysiłku; byle jak; tak sobie’). Rzeczywiście, wymowa początkowych sylab [od-nie-chce] sprzyja tworzeniu formy czasownikowej odniechciewa (się). Dlatego przestrzegam Was: musicie być czujni, żadnych analogii i skojarzeń z wyrażeniem od niechcenia! Na koniec wspomnę o innym osobliwym czasowniku ‒ brakować mającym znaczenie ‘nie być, nie wystarczać; odczuwać czyjąś nieobecność, niedostatek czegoś’. On również charakteryzuje się tym, że występuje wyłącznie w formach 3. osoby liczby pojedynczej rodzaju nijakiego, łączy się z podmiotem w dopełniaczu i używany jest nieosobowo. Zawsze należy mówić i pisać: ‒ Brakuje jeszcze dwóch osób (a nie: brakują jeszcze dwie osoby); ‒ Brakuje tylko dwóch punktów do wygrania seta (a nie: Brakują jeszcze dwa punkty; mówią tak niektórzy sprawozdawcy telewizyjni…); ‒ Kiedy tata wyjechał, bardzo nam go brakowało (a nie: … bardzo on nam brakował). Warto też wiedzieć, że formy czasownikowej brakuje, brakowało nie należy zastępować rzeczownikiem brak. Poprawnie mówi się i pisze: Okresowo brakuje wody (a nie: Okresowo występuje brak wody). Pan Literka
Tłumaczenia w kontekście hasła "tęsknię teraz" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nie mógłbym tęsknić za tobą mocniej niż tęsknię teraz.
Opowiem w skrócie: ponad rok temu poznałam chłopaka, super sie dogadywaliśmy i wgl (nie bede wchodzić w szczegoły) ale ja traktowałam tę relacje jako czysto przyjacielską, po kilku miesiącach dowiedziałam sie jednak ze on traktuje nasza relacje jako cos wiecej i ze sie we mnie zakochal, wiec postanowilam dać mu szanse, chociaż sama nie wiem czemu ale na początku podchodzilam do tego z takim dystansem a on to zauwazyl. Traktowal mnie jak księzniczke, mowił że bardzo mu na mnie zalezy, ze jestem jego calym swiatem, ale ciagle mial do mnie o coś pretensje i wszczynal niepotrzebne kłotnie, tak naprawdę z niczego, o jakieś błache, mało znaczace rzeczy, nawet o to ze nie chcialam sie z nim spotkać bo bylam zmeczona czy nawet o to ze napisalam na messengerze inna emotke niz zwykle i on myslal ze cos jest nie tak i zawsze te swoje pretensje tłumaczyl tym ze to dlatego że mu bardzo na mnie zależy. I zazwyczaj wyjaśnialismy sobie wszystko i godziliśmy się, a on powtarzał ze wie ze robi źle i że postara się to zmienić, niestety ta ''zgoda'' trwała co najwyzej kilka dni i pozniej było tak samo. W końcu po jakimś czasie i w trakcie kolejnej takiej ''kłotni'' nie wytrzymałam i NAPISAŁAM mu że ja tak dłużej nie mogę i nie chcę i że chyba do siebie nie pasujemy i że musimy się rozstać i najlepiej będzie jak****iemy kontakt i tak też zrobiłam. To było dla mnie bardzo trudne bo bardzo mi na nim zależało, ale po prostu odpuściłam. On jeszcze kilka dni po tym walczył o mnie, pisał żebym tego tak nie kończyla, ze mnie bardzo kocha i żebysmy chociaż porozmawiali, ale ja nie chciałam, myslalam że tak będzie łatwiej i szybciej zapomne jak się z nim nie spotkam, a on po czasie odpuścił. Zachowałam się jak totalna gówniara, załatwiając tą sprawę przez internet i wiem że źle postąpiłam i źle go potraktowałam nie dając mu nawet cienia nadzieji i szansy na wyjąsnienie czy rozmowę i teraz żałuję, że się z nim nie spotkałam żeby porozmawiać, bardzo mi go brakuje i za nim tęsknie i mimo iż minęły te 2 miesiące ja nadal nie zapomniałam, a on zraniony pewnie nie chce mnie już znać. I tu jest właśnie pytanie, czy odezwać się do niego po takim czasie? czy to bezsensu? czy chociaż przeprosić za swoje zachowanie? i czy jest szansa że mi wgl wybaczy? czy męska duma nie pozwoli mu na to?
.